Zmiana czasy trochę mnie wybiła z rytmu. Gdy rano wstawałam, nie miałam zielonego pojęcia, która jest godzina, bo dziwnym trafem wszystkie zegarki w moim domu wskazywały inną. Zwlokłam się z łóżka, żeby sprawdzić wiarygodną wersję. Było dopiero po 7, więc myślałam, że pójdę jeszcze na chwilę spać. Niestety mój pies stwierdził, ze się już wyspał i trzeba było iść z nim na spacer. Przyznam, że na dworze było bardzo przyjemnie. Oczywiście nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie się pojawi śnieg, a to już niedługo.
Wczoraj zaczęłam dietę, o której pisałam. Z wielką ochotą dodałabym tutaj zdjęcia posiłków, ale moja mama zabrała/pożyczyła aparat i nie miałam czym zdjęć robić. Jak tylko wróci do domu to zrobię jakieś zdjęcia mojego dietetycznego jedzenia. W międzyczasie gdy piszę ten post, zdążyłam zjeść śniadanie. Przyznam, że było to dla mnie sporym wyzwaniem, bo postanowiłam zjeść jajko na miękko. Kilka lat temu dość mocno zraziłam się do jajek, wywoływały u mnie wręcz odruch wymiotny. Poza tym jestem wegetarianką, jednak z powodów zdrowotnych lekarz zalecił mi jedzenie przez pewien czas jajek i ryb. Jedno mam już za sobą, co do ryb, to będzie jeszcze ciężej niż z jajkami. Chyba jednak dla spokoju będę musiała się przemóc.